Wywłaszczenie, czyli testament Stalina
Polska jako jedyne państwo z grona byłych krajów bloku wschodniego nie uregulowała stosunków majątkowych z byłymi właścicielami i ich spadkobiercami. Zbrodnie komunistyczne nie doczekały się zadośćuczynienia, a postawa obecnych władz państwowych, sądów i trybunałów jest całkowicie zgodna z założeniami polityki władz PRL.
Od przemian politycznych roku 1989 r. minęły już trzy dekady, zaś od śmierci Słońca Narodów, Józefa Wissarionowicza – ponad siedem. Któż by mógł sądzić, że po tak długim czasie, po kilku druzgocących krytykach z ust samego Chruszczowa i następców, testament Stalina dalej będzie pilnie wypełniany. W jakim to aspekcie, zapyta się osoba dociekliwa, przecież dzisiaj już te zbrodnicze czasy odeszły w niepamięć i niebyt! A jednak, w wielu dziedzinach wciąż dotrzymujemy kroku wschodniemu tyranowi.
Likwidacja ziemiaństwa – gdzie podziała się własność prywatna?
Jedną z najpoważniejszych kwestii, które po dziś dzień przebiegaja zgodnie z wytycznymi Stalina jest pozbawienie klasy posiadającej w Polsce całego majątku oraz wykorzenienie jej z życia publicznego i społecznego. Mowa oczywiście o majątkach przejętych przez władze komunistyczne, zarówno arystokracji, ziemiaństwu, bogatemu chłopstwu, jak i mieszczanom oraz wszystkim innym niepoprawnym politycznie właścicielom, którzy mogli w latach 40-tych i 50-tych stanowić zagrożenie dla struktur rodzącego się socjalistycznego państwa.
Zauważyć należy, że nie tylko złamano jedno z fundamentalnych praw i zasad społecznych będących bazą relacji międzyludzkich, w naturalnym porządku umiejscowionych zaraz po prawie do życia i godności ludzkiej. Mało tego bowiem, zlikwidowano też jednym podpisem całą elitę tradycyjnego polskiego społeczeństwa, czy to wywodzącą się z czasów zamierzchłych, czy też wyniesioną u końca XIX i początku XX wieku.
Pomocniczość i dobroczynność zastąpiono nacjonalizacją
Nacjonalizacja mienia to nie tylko osobiste dramaty rodzin wyrzucanych z domów w ciągu kilkudziesięciu minut, zwykle bez prawa do powrotu. To również pozbawienie naturalnych ram całego systemu gospodarki państwowej, opartego od czasów wojny na nierealistycznych mrzonkach Marksa, Engelsa i Lenina. To także zaprzeczenie – swoista antynomia ideowa i istotowa – zasady pomocniczości społecznej, która ugruntowała niebywały rozwój całej cywilizacji chrześcijańskiej.
Jak głosił szermierz kontrreformacji i obrońca własności prywatnej ks. Piotr Skarga, „miłość dla tego kogo miłujesz, wszytkę majętność sadzi”. Tymczasem, pod rządami rewolucjonistów, ideę pomagania poprzez dobrowolne, czy też jak odnajdujemy to w poglądach Piotra Skargi, poprzez miłosierne dzielenie się bogatych swoimi dobrami z ubogimi i płynącą z tego inicjatywę społeczną zastąpiono państwowym przymusem i brutalną, bezprawną u swych źródeł egzekucją mienia.
Drugim aspektem walki przeciw „klasie wyzyskiwaczy” była fizyczna likwidacja oraz szykany ze strony tajnego aparatu państwowego. Najbardziej znane zbrodnie sowieckie stanowią jaskrawy przykład metodycznej degradacji polskich elit, jednak tuż za nimi piętrzą się niezliczone przypadki więzienia, tortur i upodlenia, stosowanych w pierwszych latach poddaństwa Polski wobec całej rzeszy obywateli, których często jedyną przewiną było odziedziczenie nieprawomyślnego nazwiska po przodkach.
Jak można jednak sprawy historii odnieść do czasów dzisiejszych? W bardzo jasny i czytelny sposób – zbrodnie komunistyczne nie doczekały się zadośćuczynienia, a postawa najwyższych władz państwowych, sądów i trybunałów jest całkowicie zgodna z założeniami polityki władz PRL.
Polska jako jedyne państwo z grona byłych krajów bloku wschodniego nie uregulowała stosunków majątkowych z byłymi właścicielami i ich spadkobiercami. Jedyne zadośćuczynienie zostało na naszym krauju wymuszone przez międzynarodowe układy powojenne, dotyczące mienia zabużańskiego i wypłacane w niewielkich kwotach przez Skarb Państwa.
Jak nisko musi więc upaść państwo, aby okradać własnych obywateli z należnego im dorobku pokoleń? Jak musi być upodlone, aby do sprawiedliwości mogły je zmusić jedynie zobowiązania wymuszone przez pierwsze potęgi świata? Czy w takim razie państwo nasze jest zdolne do uczciwego postawienia sprawy i samodzielności oraz suwerenności, jeśli jednocześnie jest złodziejem i paserem majątku odebranego własnym obywatelom?
Mogą się podnieść obawy, czy w obecnej sytuacji Skarb stać na kosztowne dochodzenie sprawiedliwości i jej wymierzenie. Oczywiście – tak. Po pierwsze – dobra oddawane zwykle można zwrócić w naturze, tam, gdzie ziemia nie została w wyniku reformy rolnej nadzielona chłopom – takich przypadków jest znakomita większość. Gdy to okaże się niemożliwe – zwracać należy mienie zastępcze, z wielkiego zasobu ziemi i lasu będącego we władaniu państwowym. Wiadomo wszak, że właściciel prywatny, jeśli dodatkowo ziemię czy fabrykę rodzina posiadała przez wieki, bardziej dba o majątek, niż urzędnik państwowy, podatny na korupcje i doglądający „wspólnego – czyli niczyjego”.
Testament Stalina? Likwidacja klasy średniej!
Ponadto nie sama kwestia finansowa i gospodarcza powinna przyciągać uwagę rządzących. Budowa klasy średniej, związanej materialnie z Polską oraz przywrócenie tradycyjnym wartościom ziemiańskim, mieszczańskim i chłopskim należytego poszanowania, jest fundamentem odrodzenia zdrowego społeczeństwa. Jest to niezawodny sposób na podniesienie ducha narodu.
Czy realizacja tej idei jest jednak możliwa w czasach obecnych? Oczywiście, drugi raz – tak. Rząd AWS przyjął ustawę restytucyjną (reprywatyzacyjną), która zakładała 50% zwrot majątku byłym właścicielom. Jednak pełniący wtedy obowiązki Prezydenta Aleksander Kwaśniewski – niejako realizując tytułowy testament Stalina – zawetował tę ustawę, tłumacząc mętnie, że państwa nie stać na takie wydatki. Veto było, rzecz jasna, całkowicie politycznym aktem wiernopoddańczego kontynuowania polityki Stalina, dążącego do całkowitej likwidacji elit Państwa Polskiego.
Jest sprawą nie wzbudzającą wątpliwości, że jedynie brak woli politycznej jest przeszkodą w odbudowie struktur społecznych. Obserwujmy więc, które z sił politycznych skłania się ku tradycyjnym wartościom od wieków wpisanym w nasz naród, a które jedynie deklarują puste obietnice, w rzeczywistości będąc zaś pogrobowcami Stalina i jego testamentu.